wtorek, 9 października 2012

02. Larry


1. No siemka, przepraszam że tak późno.
2. Następnym One Shotem będzie Narry
3. Dziękuję za tyle wejśc :)
4. Pytania możecie kierowac tutaj : http://ask.fm/Bejjbee  lub na tt: @Zaawsze_Spoko lub na gg: 36444496.
5. Przepraszam za wszelkie błędy.
6. Zostawiajcie komantarze, do następnego . Enjoy !


02.Larry

"To cut wrist"

Biorę do ręki czajnik z wrzącą wodą i zalewam herbatę owocową. Obracam się o 180 stopni podchodzę do stołu i podje kubek gościowi.  Ma on brązowe loczki ,zielone oczy, piękne dołeczki w policzkach gdy się uśmiecha. Wymarzony chłopak.
-Dziękuję Louis że się mną opiekujesz.-powiedział zachrypniętym głosem
-Nie ma sprawy ,poczekaj pójdę po termometr i zmierzę ci gorączkę.
-Yhyy.-wstaje od stołu i idę do jednej z szafek ,wygrzebuję z tamtąd termometr. Wracam z powrotem do chłopaka i podaje mu go. Wkłada go do ust, po kilkunastu minutach słyszymy pikanie urządzenia, chłopak wstaje z krzesła, idę do niego i wyciągam mu z ust termometr wskazuje 37,1 stopni. Już jest lepiej. Podnoszę  na niego wzrok zaczyna się do mnie niebezpiecznie zbliżac gdy w końcu dotyka moich u.............


*dryn dryn dryn*
Przklęty budzik, od tygodnia nachodzą mnie mniej więcej takie sny ,ale zawsze w tych snach jestem ja i ten koleś. W życiu go na oczy nie widziałem, no ale szczerze lub na nieszczęście to wątpie żeby ktoś taki istniał. Nie ja to wiem.
Chodzę na studia psychologiczne, razem z moim przyjacielem - Liam'em ,wykłady zaczynają się  za godzinę. Ubrałem się w miętowe rurki, biało-czarną bluzkę w paski i czarne vansy. Zjadłem szybkie śniadanie i wyszedłem z domu wcześniej zabierając torbę na jedno ramie. Li mieszka obok mnie co jest dla mnie ogromnym plusem ponieważ nigdy nie spędzam wieczoru samemu. Dwa tygodnie temu zerwała ze mną dziewczyna-Elenaor,jest modelką. Stwierdziła że potrzebuje kogoś sławnego kto mógłby ją sponsorowac. No wiecie ja sławany nie jestem. Nadal ją kocham ,a ona mnie chyba nigdy nie kochała, zawsze mi mówiła że mam niesamowity głos i powinienem iśc do X-Factor'a ,zawsze jej powtarzałem że to nie dla mnie, ale ona nadal mówiła że powinienem że taki głos nie powinien się marnowac. Może chodziła ze mną dlatego bo myślała że pójdę do tego cholernego programu i jakimś cudem wygram to stanę się sławny ,a ona przy okazji bardziej...Kochałem ją najbardziej na świecie dawałem jej wszystko co potrzebne.

Rozpoczął się jeden z wykładów, opowiedziałem Liam'owi o moim kolejnym śnie z tym chłopakiem. Powiedział tylko że jest to przypadek, że na pewno nikt taki nie istnieje i ja mu wieżę ,bo Liam ma zawsze racje. Mamy dzisiaj zajęcia do 6, tego dnia tygodnia najbardziej nie lubię-poniedziałek. Znienawidzony przez wszystkich, nie dośc że to dopiero początek tygodnia to mam jeszcze tak długo zajęcia. Jak oni mogą nas tak dręczyc?! Doobra nie użalam się nad sobą. Jak zwykle wykładowca z psychologi zaczął zadawac mi jakieś pytania wzięte z kosmosu. Nie pała do mnie miłością z resztą wzajemnością.

Godzina 05.59 p.m ,jeszcze minuta i zakończę swoje dzisiejsze męki. Jest wyczekiwana godzina, spakowałem swoje rzeczy do torby i udałem sie za przyjacielem do wyjścia. Wyszliśmy ze szkoły .
-Wpadniesz dzisiaj do mnie?-zapytałem gdy juz staliśmy pod jego domem.
-Nie mogę ,przyjdą do nas jacyś goście na kolacje w której muszę uczestniczyc. -zrobił zawiedzioną minę.
-Okej, nie ma sprawy może się pouczę. To do jutra, nie zaśpij.-przytuliłem się do niego i poszedłem do swojego domu. Otworzyłem drzwi kluczem i na wejściu od razu zrzuciłem torbę na ziemię. Ściagnąłem płaszcz i buty i udałem się do kuchni, aby coś zjeśc. Otworzyłem lodówkę, która zaświeciła pustkami. Zapomniałem zrobic zakupów. Ja już nie wyrabiam. Z lekkim poirytowaniem z powrotem ubrałem płaszcz i buty i wyszedłem z domu wcześniej zabierając pieniądze. Postanowiłem iśc do Tesco było ok 30 minut drogi pieszo nigdzie się mi nie śpieszyło więc po co mam iśc do jakiegoś spożywczaka gdzie są tylko 4 produkty? Nie dzięki. Włożyłem do uszu słuchawki włączyłem utwór Maroon 5 - One More Night ,serio podziwiam tego kolesia za głos.

Chodzę pomiędzy regałami myśląc co zjeśc na kolację, nic konkretnego nie przychodzi mi do głowy w szczególności ,że jestem marnym kucharzem. Zakupiłem parę mrożonek, jakieś inne produkty spożywcze i wyszedłem z siatkami ze sklepu, dochodziła 08.00 p.m robiło się już ciemno ,coraz mniej ludzi wychodziło z domów,co było nawet dla mnie lepsze bo nie musiałem zderzac się co chwila z kimś. Chciałem przejśc przez pasy co poszło mi dzisiaj niezwykle szybko, po chwili byłem już na drugiej stronie . Nie śpieszyłem się do nauki ,zazwyczaj zaczynam uczyc się o północy i kończę nad ranem a w weekend odsypiam. Moja tradycja. Nagle poczułem jak ktoś uderza mnie w ramię spojrzałem na chłopaka . Biegną . Na rękach miał szarego kotka. Powiedział pośpieszne "przepraszam" i pobiegł dalej ,lecz nie za daleko bo zachwiał się podejrzewam że zakręciło mu się w głowie i upadł. Podbiegłem do niego, sprawdziłem tętno, żył. Zadzwoniłem po pogotowie. Chłopak miał kręcone brązowe włosy nic więcej nie widziałem. Coś przykuło moja uwagę na nadgarstku miał bandaż który przesiąkał krwią. Ciekawi mnie tylko dlaczego uciekał. Wziąłem jak myślę jego zwierzaka na ręce.Przyjechało pogotowie.
-Mogę jechac z wami?- pierwsze co zrobiłem to zapytałem się o to.
-Przepraszam nie ma miejsca, niech pan wezwie taksówkę i przyjedzie do szpitala im Królowej Elżbiety.
-Dobrze.-postanowiłem pierwsze zabrac kota i zakupy do domu. Pobiegłem chciałem jak najszybciej wiedziec co z tym chłopakiem będzie.

Jestem w tym przeklętym szpitalu wszędzie jest tak biało, śmierdzi wybielaczem i innymi chemikaliami. Nienawidzę szpitali ale kto je lubi? Siedzę na niewygodnym krzesełku przy sali nr. 69 i czekam aż doktor coś mi powie. Przestałem liczyc sekundy, minuty, godziny. Chciałem jak najszybciej czegoś się dowiedziec. Nie znałem nawet imienia tego chłopaka, ale czułem się za niego odpowiedzialny. Drzwi od sali otworzyły się a w nich stanął lekarz momentalnie poderwałem sie z krzesła.
-Co z nim?-zadałem bardzo szybko pytanie, nie zdziwił bym się jakby nawet treści ów zdania nie zrozumiał.
-Jesteś kimś z rodziny?-zapytał
-Nie. Nikim dla niego nie jestem ale chciałem się czegoś dowiedziec, no bo widzi pan nie często ktoś na twoich oczach mdleje.
-Przykro mi nie mogę panu niczego powiedzec .
-No proszę czuję się za niego odpowiedzialny.
-Nie wiem czy powinienem. Dobra niech stracę, chłopak jest w ciężkim stanie, nie miał przy sobie żadnych dokumentów.Miał głębokie nacięcia na nadgarstku i wiele blizn. Nie wybudził się jeszcze ze śpiączki. -z każdym słowem było mi go szkoda.
-A ile może ona potrwac.
-Może wybudzic się w każdej chwili nawet teraz albo...
-Albo?
-ehh... może się nigdy nie obudzic.- słowo "nigdy" odbijało się echem w mojej głowie. Nie chciałem aby ten chłopak umarł wyglądał na minimum 17 lat a nie więcej niż 19. Miał całe życie przed sobą.
-A mogę do niego zajrzec?
-Raczej nie.
-Przecież nikogo raczej nie ma .
-Okej ale nie za długo.-udałem się w stronę sali ,otworzyłem drzwi ,przeszedłem przez próg, bałem się zobaczyc tego chłopaka . Nie wiem dlaczego. Usiadłem na krzesełku obok łóżka, wyglądał tak niewinnie, ale miałem wrażenie jakbym już gdzieś widział. Wpatrywałem się w jego twarz, przypominał mi kogoś. Po 10 minutach myślenia gdzie juz go widziałem przyszedł lekarz i "grzecznie" wyprosił mnie z sali. Udałem się w kierunku domu i przypomniałem sobie o tym kocie który on miał na rękach. Skręciłem jeszcze do TESCO kupic mu karmę. Na szczęście ze szpitala nie było daleko zakupiłem produkt i zamówiłem taksówkę . Po paru minutach już otwierałem drzwi kluczem . Przy drzwiach siedział ten słodki kociak, poszedłem do kuchni,otworzyłem półkę wyciągnąłem z niej talerzyk i nałożyłem na niego trochę karmy. Kotem zjadł ją bardzo szybko, pewnie był głodny. Dochodziła 11p.m postanowiłem się pouczyc na jutrzejsze wykłady i inne pierdoły związane ze szkołą czy może raczej ze studiami. Wziąłem ze sobą kota do sypialni usiadłem na łóżku po turecku i wyciągnąłem zeszyty i inne pierdoły z torby . Wziąłem podkreślacz i zacząłem moją naukę. Kot usiadł obok mnie a po chwili ułożył się do spania.

Wtorek - drugi dzień tygodnia który przeklinam, skończyłem naukę o 5 a.m ,czyli spałem 2 godziny razem z kotem .Ponownie miałem dziwny sen z zielonookim chłopakiem coś tam że byliśmy w jakimś domku nad morzem. Po przyjściu z wykładów postanowiłem pójśc do szpitala, ubrałem się ,wykonałem poranne czynności zjadłem szybkie śniadanie ,dałem kotu jeśc i wyszedłem z domu do przyjaciela. Czekał już na mnie przy bramie, ze skwaszoną miną.
-Hej co cytrynę jadłeś? -przytuliłem się do niego, inni mogą to trochę inaczej odebrac ale my zachowujemy sie tak od zawsze. Więc no wiecie mam ich w poważaniu.
-Nie ,mam kiepski humor. Co wczoraj robiłeś?
-A no właśnie...-opowiedziałem mu cały wczorajszy dzień ze szczegółami ,wybłuszał oczy z każdym wypowiedzianym przeze mnie zdaniem.
-I co ten kot jest u ciebie?-zapytał gdy już się wszystkiego dowiedział
-Tak,ale wiesz co wydaje mi się jakbym już gdzieś go widział,ale nie mogę sobie skojarzyc .A właśnie pójdę dzisiaj do szpitala, od razu po szkole wstąpisz do mnie i nakarmisz kota?
-Nie ma sprawy.
-Masz te klucze?-zapytałem ,kiedyś dałem mu zapasowe klucze do mieszkania.
-Tak,mam.


Siedzę obok łóżka chłopaka, lekarz pozwalał mi go odwiedzac jako że nie wiadomo kim on jest i nikt go nie odwiedza. Jeszcze się nie wybudził ,jego stan się wystabilizował. Złapałem go za dłoń, taki odruch. I zacząłem wpatrywac się w jego zamknięte oczy. Ma takie przyjemne w dotyku dłonie. Dłoń którą trzymałem drgnęła,lekko się wystraszyłem, spojrzałem na nasze dłonie splecione razem a po chwili ponownie na twarz, powoli otwierał oczy i zamknął je z powrotem. Wpatrywałem się w niego z niedowierzaniem, ścisnął moją dłoń i otworzył oczy. Rozglądał się po sali i spojrzał na mnie . Uśmiechnął się . Miał słodkie dołeczki w policzkach. Wybiegłem z sali. Powiedziałem lekarzowi że się wybudził i szybko pobiegnąłem do domu . Zadzwoniłem jeszcze do Liam'a aby jak najszybciej był u mnie. Po 10 minutach otwierałem drzwi, Liam już na mnie czekał.
-Co się stało?-zapytał podenerwowany
-...Ten...chłopak..-jąkałem się
-Co?
-To ten z moich snów.
-Że co?
-No mówie ci obudził się miał takie same oczy jak on , takie same dołeczki w policzkach, takie same włosy, że ja wcześniej nie skojarzyłem. -z wrażenia usiosłem na kanapie.
-Wow. I co zrobiłeś?
-Uciekłem.
-Co dlaczego?! -zaczął sie denerwowac nie moja wina że spanikowałem- Pójdziesz tam jutro.
-Nie wiem czy dam rade.
-Musisz masz jego kota.-jak na zawołanie kot przyszedł do mnie i usadowił się u mnie na kolanach. Zacząłem myślec nad tym wszystkim i wywnioskowałem że raczej muszę tam iśc a nawet chce. Tylko co ja mu powiem? Że śnił się mi po nocach i jak się obudził to zrozumiałem że to on mnie nachodził w snach. Bardzo oryginalne.

Jestem świeżo po zajęciach ,idę prosto do szpitala ,denerwuję się. Możecie powiedziec że to głupie i macie racje . Dlaczego się denerwuje. Doszedłem do szpitala nadal nie lubię tego miejsca Udałem się pod salę w której ostatnim razem z niej "zwiałem". Stanąłem przed drzwiami i wziąłem głęboki oddech i złapałem za klamkę nacisnąłem na nią i popchnąłem drzwi.Przeszedłem przez próg i spojrzałem na łóżko gdzie znajdował się TEN chłopak, patrzył w moją stronę a jego twarz nie wyrażała żadnych emocji. Udałem się w głąb sali i usiadłem na krześle. Nie wiedziałem co mam powiedziec. Nawet go nie znam a się denerwuję. Z rozmyśleń wyrwał mnie ochrypły głos.
-Dlaczego w tedy uciekłeś?-podniosłem na niego wzrok, spojrzałem mu w oczy. Zdecydowanie jest to ten koleś z moich snów.
-Nie wiem.-odpowiedziałem po chwili zastanowienia
-Okej? A kim jesteś?
-Louis wpadłeś na mnie.
-A tak wiem przepraszam.-miał naprawdę śliczny głos-A tak w ogóle Harry. Czyli jak na ciebie wpadłem ,nie wiesz gdzie jest mój kot?-zapytał trochę zdenerwowany
-U mnie w domu.-uśmiechnąłem się do niego, odwzajemnił uśmiech - A może mi powiesz dlaczego w tedy uciekałeś z kotem cały w ranach?
-To długa historia.
-Mamy czas.

Perspektywa Harry'ego

-Mamy czas.-uśmiechnął się do mnie słodko, miał taki przyjemny uśmiech.
-Dobrze. -czułem że mogę mu zaufac. -Tylko od razu ostrzegam ,jestem gejem.-najpierw na jego twrzy malował się szok ale później ponownie się uśmiechnął
-Mi to nie przeszkadza.- dzięki Bogu.

* przeszłośc *


Stałem nad czerwoną już od krwi umywalką z żyletka w ręce, czemu jestem aż takim idiotą?! Nadal wierzę że ON mnie kocha, a przyłapałem go już na zdradzie dwa razy nie raz ,ale dwa! A ja nadal ślepo wierzę w jego słowa. To dlatego że jestem w nim ślepo zakochany, on jest dla mnie jak kokaina dla narkomana. Usłyszałem trzask drzwiami, szybko owinąłem nadgarstek bandażem ,umyłem umywalkę z własnej krwi i wyszedłem z łazienki wcześniej spłukując wodę w toalecie żeby nie nabrał żadnych podejrzeń. Udałem sie do NASZEJ sypialni i to co tam zobaczyłem już totalnie mnie wkurwiło, nie mam już siły. Obciągał jakiemuś facetowi.
-Nie przeszkadzajcie sobie.-nie zwrócił nawet na mnie uwagi, wszedłem do pokoju wziąłem mojego kochanego kota na ręce i jak najszybciej wybiegłem z mieszkania nie biorąc nawet żadnych ubrań. Przysiągłem sobie że już nigdy więcej tam nie wrócę.Tego już za wiele, spędzę dzisiejszą noc w parku na ławeczce. Biegnąłem przed siebie nie patrząc gdzie biegnę nogi same mnie niosły, przebiegnąłem przez pasy i szturchnąłem kogoś ramieniem, nie odwracając się zawołałem "przepraszam" chciałem biec dalej ,ale zachwiałem się ,zakręciło się mi w głowie, upadłem.

*koniec przeszłości i perspektywy Harry'ego*

-No więc to by było na tyle.- zasmócił się , po chwili po jednym z policzków spłynęła samotna łza. Usiadłem na skraju łóżka i przytuliłem mocno do siebie.Zaczął płakac. Moja koszulka którą miałem na sobie stawała się mokra ,co mi nie przeszkadzało. Czułem że muszę mu pomóc i byc przy nim. Pocałowałem go we włosy. Nagle dostałem olśnienia.
-Hereh...a gdzie będziesz teraz mieszkac?-odsunąłem się od niego, spuścił głowę.Zrobiło mi się go strasznie żal. -Możesz mieszkac u mnie.-pokręcił przecząco głową.
-Nie Lou ,nie będę ci siedział na głowie.
-Przecież mój dom jest duży a i tak prawie w ogóle mnie w nim nie ma , no proszę.-najwyraźniej zastanawiał się nad moją propozycją.
-Nie wiem..
-Nie daj się tyle prosic.-podniósł głowę i szeroko się do mnie uśmiechnął co miało jak myślę znaczyło "tak". Miał takie słodkie dołeczki w policzkach. I pomyślec że taki facet jest gejem. Taki czyli przystojny ,z poczuciem humoru mimo że znam go krótko to wydaje się byc całkiem w porządku. -Kiedy cie wypisują?
-Em.. jutro.
-Okej więc będę u ciebie o 11.

Leże na łóżku rozmyślając o Harry'm był taki... nie wiem jak go określic. Dowiedziałem się o nim dużo m.in.Ma na imię Harold Edward Styles, ale nie lubi gdy ktoś mówi do niego Harold ,to będzie miał problem bo już zacząłem do niego tak mówic , ma 18 lat urodzony w Homes Chapel, ma starszą siostrę, pracuje w cukierni. I inne różne rzeczy. Postanowiłem jutro nie iśc na wykłady. Napisałem już sms'a do Liam'a żeby na mnie nie czekał, oczywiście został już poinformowany o moich planach związanych z Harry'm i popierał mnie w nich co mnie naprawdę ucieszyło.

Wstałem rano o 10 żeby się przyszykowac, ciekawe dla kogo ?! "Przyznaj sie Louis on zaczął cie pociągac." "Nie w cale nie! Nie bo po co." Takie to rozmowy ze swoim zrytym mózgiem przeprowadzałem cały ranek. Serio mam zrytą psyche. Wyszedłem z domu, wcześniej chciałem jak najszybciej go zobaczyc. W przeciągu pół godziny na piechtaka byłem w szpitalu. Od godziny 11 zaczynają się wypisy tak wiec zostało 15 minut. Wszedłem do sali.
-Haroldzik-uśmiechnąłem się do niego
-Boo-Bear.-odwzajemnił uśmiech ,powiedziałem mu też co nieco wczoraj o mnie tak więc z tąd wie jak mama mnie kiedys przezywała.
-Mówiłem ci żebyś tak do mnie nie mówił.-powiedzieliśmy równocześnie. Wybuchnęłliśmy śmiechem.
-A nie mówiłem ci tego mam tylko jedną sypialnię ,ale duże łóżko wiec jakby ci to nie przeszkadzało..-nie pozwolił mi skończyc
-Jasne nie ma sprawy. Będę musiał iśc do wcześniejszego domu po jakieś ubrania.
-Aa no przecież, w jakich godzinach zazwyczaj nie ma go w domu?-zapytałem ,nie chciałem aby się z nim spotkał
-No jakoś teraz.
-Okej czyli pójdziemy tam jak cie wypiszą .

Wpakowaliśmy ostatni sweter należacy do mojego współlokatora do torby. Wyszliśmy z budynku i pochłonięci rozmową nie wiadomo kiedy dotarliśmy do domu. Otworzyłem drzwi kluczem i przepuściłem Hazze w drzwiach, ściągnęłliśmy z siebie niepotrzebne ubrania .
-Kici kici-zaczął "wołac" kota ,który juz po chwili był obok niego. Wziął go na ręce i zaczął go do siebie przytulac. Widac że kocha koty.
-To co na obiad?Tylko powiedz mi że umiesz gotowac.
-No wiesz potrafię gotowac.
-Yeah mam własną kucharkę.-zaśmiałem sie za co on zmroził mnie wzrokiem. Uniosłem ręce w geście obronnym a po chwili wybuchnęłliśmy śmiechem. Przy nim zapomniałem nawet o Elenor którą dzisiaj widziałem ale pomińmy ten fakt.

Dochodziła 3p.m co oznaczało że Liam powinien za chwilę u mnie byc z notatkami z wykładów. Co mnie cieszyło siedziliśmy na razie w trójkę na kanapie czuli ja , Harold i kot. Usłyszałem kroki należące do Liam'a chodził w taki specyficzny sposób.
-Nareszcie.Ile można?- zrobiłem smutna minę
-No przepraszam że pofatygowałem sie do ciebie i specjalnie robiłem notaki.-zrobił naburmuszona minę.
-No przeprosimy przyjęte. A więc tak Liam to jest Harry, Harry to jest Liam . -przedstawiłem ich sobie.-Chcesz coś do picia?
-Herbate-odpowiedział po chwili namysłu
-A ty Harry?
-Emm.. też.-uśmiechnął sie, powinien miec zakaz uśmiechania sie.

Liam z Harrym widocznie sie polubili nastał już wieczór leże z Harrym w jednym łóżku i myśle. Nad niczym ciekawym nad całym moim życiem które okzało się totalną klapą.
-Louis dziekuję- usłyszałem ,odwróciłem sie na bok aby spojrzec na Harry'ego
-Za co?
-Za wszystko ,za to że mnie uratowałeś, za to że przyjąłeś mnie pod swój dach , za to że jesteś.-jak miło jaki on jest kochany. Uniosłem się na jednym ramieniu ,przybliżyłem się ku niemu chciałem go pocałowac w policzek ,ale chłopak nie wiedząc co sie dzieje odwrócił sie tak że pocałowałe go w usta, tak też rozpoczęłliśmy nasz zachłanny pocałunek który mi się podobał. Miał takie delikate usta, cały był delikatny. Rozchwyliłem wargi dajac mu znak ,że może działac dalej, zaczęła się nasza "bitwa" na języki. W śroku czułem motylki ,nigdy czegoś takiego przy El nie czułem. Czy to dziwne? Z pewnością, uszcześliwia mnie chłopak. Przerwaliśmy pocałunek aby nabrac powietrza do ust . Spojrzałem na niego kontem oka - uśmiechał się.
-Em. przepraszam-odezwałem się drżącym głosem. Chłopak spojrzał mi w oczy i uśmiechnął sie ukazując szereg białych zębów i słodkie dołeczki w policzkach.
-Nic się nie stało.


*dryn dryn*
Obudził mnie dźwięk tego jakże "kochanego" urządzenia zwanego budzikiem. Spojrzałem na druga strone łóżka nie było go tam. A co jeśli uciekł bo wczoraj go pocałowałem? Tylko nie to szybko sie ubrałem i udałem sie do kuchni gdzie przywitał mnie zapach jajecznicy. Odetchnąłem z ulgą bo nie uciekł. Curly - tak zacząłem go nazywac ,krzątał sie po kuchni w szarych dresach bez koszulki, miał idealną klatę. Ale dlaczego sie mu przypatruje jeśli ja jestem w 100% hetero. Prawda? Sam już ledwo w to wierze.
-Dzień dobry.-przywitał mnie i przytulił ,co bardzo mnie zdziwiło. Czułem dreszcze to przez niego.
-Dzień dobry. Idziesz dzisiaj do pracy?-zapytałem siadając do stołu
-Tak na 11.-nie rozumiałem
-To po tak wcześnie wstałeś?-zapytałem mróżac ocz
-Żeby zrobic ci śniadanie.czy już wspominałem jaki on jest kochany
-Ehh.. Herreh mogłeś jeszcze spac. O której kończysz?
-O 17.
-Super, ja też pójdziemy później na spacer?
-Okej


Wyszliśmy z domu udając się na Most który nie miał nazwy, nie był on zbyt duży, na jego balustradach były doczepiane kłudki,. Droga zajęła nam około 20 minut ,cały czas rozmawialiśmy. Stanęłliśmy na środku mostu i zaczęłliśmy obserwowac zachód słońca.
-Jakie jest twoje marzenie Lou? -to pytanie mnie zdziwiło, nie spodziewałem się czegoś takiego .
-Dlaczego pytasz?-zapytałem, musi miec jakis powód.
-Po prostu.
-Hmmm.. myślę że chce w końcu znaleźc osobę która kocha mnie nad życie tego tylko chce. -Curly uśmiechnął się szeroko, odwrócił się do mnie przodem, stykaliśmy sie klatkami piersiowymi,czułem jego delikatny zapach, nie perfum tylko jego. Spojrzał mi głęboko w oczy i zaczął się do mnie niebezpiecznie zbliżac, pocałował mnie, nie tak jak wczorajszej nocy ,tylko z miłością, oddałem jego pocałunek, czułem jak nogi uginają się pode mną. Odsunęłliśmy się od siebie, ponownie spojrzał mi głęboko w oczy i powiedział.
-Kocham cie, jak jeszcze nikogo, to nie jest zauroczenie, pierwszego dnia jak cię zobaczyłem to już się zakochałem , to była miłośc od pierwszego wejrzenia, nigdy w coś takiego nie wierzyłem ,ale się po prostu zakochałem.-odebrało mi mowę ,koleś w który śnił mi się po nocach,wyznał mi miłośc.
-Też ciebie kocham Hazz.-pocałowałem go krótko. Gdy się od siebie odsynęłliśmy chłopak wyciagnął z kieszeni czarnego markera i kłudkę, napisał na niej "Larry for ever"
-Co to Larry? -zapytałem nie zbyt rozumiejac
-Połączenie naszych imion. - Herreh przyczepił kłudkę do balustrady.



Chodziło mi o coś mniej więcej takiego tylko była tam tylko jedna . 

4 komentarze:

  1. Mam nadzieję że będzie 2 część! Zarabisty ten shot!

    OdpowiedzUsuń
  2. Och jejku jak romantycznie się zrobiło... Czyli to co lubię najbardziej ;) Przez chwilę się wystraszyłam, że może na dramat się zanosi, ale uff... Aż mi ulżyło. Podoba mi się twój sposób pisania. Bardzo fajnie się czyta. I szybko. Zdecydowanie za szybko ;)
    Pozdrawiam i życzę dużo pomysłów.

    @KateStylees

    ( http://1d-my-little-mystery-girl.blogspot.co.uk/ )

    OdpowiedzUsuń
  3. Fabuła_ cudowna, ale ortografia i stylistyka ?!


    Musisz,jeszcze dużo pracować

    OdpowiedzUsuń